Kilka lat temu media zalała informacja o karach dla największego detalisty w kraju za fałszowanie kraju pochodzenia owoców i warzyw. Na wielu forach internetowych sieci handlowe w kraju są obwiniane za wprowadzanie Polaków w błąd i promowanie zagranicznej żywności kosztem polskiego rolnika. Przez prawie 5 lat pracowałem jako kupiec owoców i warzyw w sieci handlowej i chciałbym napisać jak to wygląda z mojej perspektywy.
Cyfrowy paszport produktu
Nie ma aktualnie na rynku narzędzia, które z niezachwianą pewnością mogłoby zagwarantować pewność pochodzenia produktu rolnego. Wszystkie systemy traceability , czyli badania pochodzenia produktu, mają charakter deklaratoryjny. Innymi słowy, sprzedawca deklaruje wg wybranej metodyki, że sprzedawany produkt pochodzi z danego kraju i z danej farmy. Trudno jednak zweryfikować taką deklarację, a może należy powiedzieć że bardzo łatwo taką deklarację zafałszować.
Fałszowanie kraju pochodzenia owoców i warzyw- próby zapobiegania.
Wiele podmiotów prowadzi pracę nad stworzeniem cyfrowego paszportu produktu, które dawałoby gwarancję tego, że dany ziemniak, truskawka czy malina na pewno pochodzą z zadeklarowanego kraju pochodzenia. Jedną z takich inicjatyw jest między innymi internetowa giełda rolna defood.org, która umożliwia przy dodawaniu oferty podanie etapu produkcji wystawionego towaru oraz umożliwia podanie szczegółowych danych na temat oferty. Innym przykładem jest projekt Paszportyzacja Polskiej Żywności prowadzony przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa.
Kupiec patrzy na kraj pochodzenia
W praktyce handlu owocami i warzywami kraj pochodzenia produktu jest z perspektywy kupca jedną z kluczowych informacji. Każdy kupiec ma też świadomość, że w niektórych momentach sezonu poszczególne kraje pochodzenia są bardziej cenione przez konsumenta niż inne. Najlepszym przykładem jest początek sezonu na polskiej truskawce. Pomimo dostępności w tym samym czasie truskawki z Grecji, Hiszpanii czy Serbii, kupcy z głównych sieci handlowych i tak poszukują truskawki polskiej i są w stanie zapłacić za nią znacznie więcej niż za produkt importowany.
Moje doświadczenie z krajem pochodzenia na produkcie.
Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że niektórzy dostawcy głównych sieci handlowych próbowali wykorzystywać sezonowe potrzeby kupców i brak jakiegokolwiek mechanizmu kontroli nad pochodzeniem owoców i warzyw. Byli w stanie zaoferować wszystko, co kupcowi potrzeba, niezależnie od pory roku i faktycznej dostępności produktu. Odbywało się to na zasadzie tzw. przesypywania produktu. Na czym dokładnie polega ten proceder?
Na czym polega przesypywanie?
-I ta truskawka jest z Polski, tak?
-Jak trzeba będzie to będzie z Polski…
W trakcie licznych rozmów handlowych, które prowadziłem pracując jako kupiec, czasami zdarzało mi się słyszeć tego typu odpowiedź.
Niestety, ale wciąż dla wielu uczestników handlu owocami i warzywami fałszowanie kraju pochodzenia owoców i warzyw stanowi bazę ich działalności. W momencie, kiedy zbiega się szczyt podaży produktu z zagranicy i początek podaży produktu polskiego, nieuczciwi handlowcy “przesypują” produkt zagraniczny i oznaczają jako polski. Na skutek fałszerstwa osiągają znaczną korzyść, ponieważ:
- Kupują produkt w niskiej cenie produktu importowanego,
- Sprzedają po cenie produktu polskiego, najczęściej delikatnie ją obniżając tak żeby łatwo ściągnąć klientów.
Co sprytniejsi sprzedawcy zupełnie pomijają informację o kraju pochodzenia produktu, eksponując go jednak w opakowaniu charakterystycznym dla rynku krajowego, np. zagraniczne truskawki w drewnianych łubiankach.
Tracą sieci handlowe i nie tylko
W mojej ocenie przesypywanie towaru to najzwyczajniej w świecie fałszerstwo i powinno być napiętnowane jak każde inne fałszerstwo. Jest to poważna patologia rynku, z którą każdy powinien walczyć. Dlaczego każdy? Bo uważam, że na koniec dnia na procederze fałszowania kraju pochodzenia tracą wszyscy uczestnicy handlu poza wąską grupą oszustów.
Po pierwsza, tracą uczciwi importerzy produktów zagranicznych. Nie ma nic złego w sprzedawaniu produktu z zagranicy, tak długo jak otwarcie informujemy o tym klienta, dając mu prawo do świadomego wyboru. Na rynku jest cała rzesza uczciwych importerów, która handluje towarami z różnych krajów w cenach rynkowych. W tej sytuacji fałszerz, który nieprawidłowo oznacza kraj pochodzenia, osiąga nieuczciwą przewagę konkurencyjną. Płaci bowiem za towar tyle samo co jego uczciwy konkurent, ale dzięki fałszerstwu sprzedaje na znacznie wyższej marży.
Tracą także polscy producenci. Fałszowanie kraju pochodzenia owoców i warzyw najczęściej przyspiesza spadek wysokich cen produkcji krajowej z początku sezonu, które czasami stanowią duży udział w finalnym dochodzie z całorocznej produkcji. Wyprodukowanie pierwszych owoców i warzyw jest najczęściej czasochłonne i kapitałochłonne, w związku z czym producent oczekuje że pierwsze zbiory uda mu się sprzedać bo cenie rekompensującej te nakłady. Niestety, często musi konkurować z oszustem, który nie mając presji wysokich kosztów (bo kupił tani towar z zagranicy) może pozwolić sobie na szybsze schodzenie z ceny, tylko po to żeby pozbyć się produktu.
Tracą także klienci. Klient kupujący produkty oznaczone jako polskie, a smakujące jak importowane, będzie rozczarowany.
Wniosek
Wniosek? Sieci handlowe nie osiągają żadnej korzyści z fałszowanie kraju pochodzenia owoców i warzyw. Nie oznacza to, że sieci będą handlować tylko polskim towarem. Zagraniczne owoce i warzywa nadal będą się pojawiać na półkach Biedronek i Lidlów. Natomiast w mojej ocenie to właśnie handel nowoczesny najbardziej dzisiaj dba o klarowne oznakowanie krajów pochodzenia owoców, a proceder fałszowania odbywa się najczęściej w rynkach tradycyjnych.
Jeżeli chciałbyś dowiedzieć się więcej o problematyce oznakowania krajów pochodzenia w sieciach handlowych, zapraszam Cię do kontaktu!